Szatański mechanizm

Przez billboardy na naszych ulicach i łamy naszych gazet przetacza się fala ostrzeżeń przed nadmiernie szybką jazdą. W telewizji co rusz mamy okazję wysłuchać dzielnych policjantów, ubolewających (słusznie !) nad naszą skłonnością do przekraczania przepisów. Szanowna władza , słusznie ubolewając nad skłonnością polskich kierowców do przekraczania dozwolonej prędkości, pomija jednak pewien szalenie istotny element. Otóż podczas wakacyjnych wojaży po polskich drogach nie sposób nie zadumać się nad polityką ograniczenia prędkości uprawianą przez rodzime służby drogowe. Łatwo zauważyć, że znaku ograniczenia prędkości po prostu się nadużywa. Nawet w miejscach, gdzie wydaje się zasadnym wprowadzenie jakiegoś limitu (np. ze względu na zakręt), ograniczenia zwykle są nadmierne. Jest to efekt myślenia utylitarnego : jeżeli wiadomo, iż większość kierowców przekracza dozwoloną szybkość o 20-30 km/godzinę, więc w miejscu w którym należałoby zmniejszyć limit do 50 km postawić trzeba ograniczenie do 30 km/godzinę.
Pozornie taka przezorność wydaje się uzasadniona. Jednak w rzeczywistości jest to fatalna, nie zawaham się użyć słowa - szatańska pułapka. Permanentne stosowanie takich praktyk powoduje u większości kierowców odruchową reakcję obronną - oni doskonale (choć niekoniecznie - świadomie) wiedzą, iż ograniczenia są przesadzone i w większości miejsc gdzie ustawiono znak ograniczenia do 30 km/godzinę spokojnie można jechać pięćdziesiątką. Efekt jest łatwy do przewidzenia i tragiczny - wszak jednak niektóre ograniczenia są postawione prawidłowo...
Jak w każdej patologii, prócz podstawowej szkodliwości, polityka nadmiernego ograniczenia prędkości powoduje szereg innych skutków ubocznych. Pierwszym ( i może najważniejszym) jest ogólna utrata zaufania użytkowników szos do sygnałów ustawianych przez służby drogowe i do przepisów jazdy w ogóle. Kodeks przestaje być zespołem norm pozwalającym na w miarę bezpieczne i płynne poruszanie się drogach, a staje się zewnętrznym ograniczeniem, przestrzeganym jedynie ze względu na zagrożenie sankcją. Co gorsza, ów punkt widzenia zdają się z czasem w coraz wyższym stopniu podzielać służby stworzone do egzekwowania przestrzegania Kodeksu Drogowego ; któż z nas nie spotkał się nigdy z patrolem policji czujnie zaczajonym w miejscu które w zasadzie nie jest specjalnie niebezpieczne, ale za to ( a może - dzięki temu !) znane z przekraczania przez kierowców absurdalnego ograniczenia prędkości !
Oczywiście można wzruszyć ramionami lub nawet lekko się uśmiechnąć nad drobnymi ułomnościami natury ludzkiej, jednak taka - nagminna przecież - sytuacja sprowadza całe to strzeżenie przepisów do dziwacznej gry kierowcy z policją. Mało kto jeździ (zwłaszcza w dalekiej podróży) sumiennie stosując się do wszystkich ograniczeń prędkości. Z drugiej strony policja nie skupia się na wyłapywaniu kierowców powodujących faktyczne zagrożenia bezpieczeństwa, lecz zatrzymuje osoby nie znające miejsc pułapek policyjnych na trasie, którą mają pecha jechać. Zauważmy, że w takim kontekście np. ostrzeganie przed policją (przy pomocy sygnałów świetlnych reflektorami) jadących z naprzeciwka traci częściowo dla niektórych kierowców swój naganny wymiar moralny - no bo skoro to tylko gra w kierowców i policję drogową...
Niestety jest to gra nierzadko ze skutkiem śmiertelnym - kiedy niszczony jest szacunek do prawa (choćby drogowego) traci ono wiele ze swojej zdolności ochrony zwykłych uczestników drogi przed głupotą i samowolą innych.
Niestety podobne szatańskie mechanizmy nie są ograniczone w swoim działaniu do przepisów drogowych. W sposób naturalny nasuwa się analogia z poziomem nakładania i egzekwowaniem płacenia podatków. Powszechne (co nie oznacza że słuszne) jest mniemanie, iż np. wiele sklepów wykazuje tylko część obrotów w zeznaniach podatkowych. Skoro jest to tajemnica publiczna, więc zna ją także Ministerstwo Finansów. Ponieważ jednak funkcjonowanie państwa wymaga ściągania pewnych kwot, wielkość obciążeń podatkowych jest ustanawiana na takim poziomie, aby - mimo oszustw - fiskus swoje otrzymał.
Księgowo wszystko się zgadza. Tylko że prawdziwy efekt jest taki, iż uczciwi przedsiębiorcy mają dużo trudniejszą pozycję konkurencyjną, a niekiedy nawet grę rynkową przegrywają. Często zresztą wcześniej po prostu się łamią i przyłączają do oszukańczych praktyk. Rezultatem jest postępująca demoralizacja tej warstwy społecznej.
Szczególnie przewrotną własnością opisanego mechanizmu jest to, że do jego funkcjonowania nie jest wcale potrzebna początkowa nieuczciwość części przedsiębiorców - wystarczy samo przekonanie, iż wszyscy oszukują, aby błędne koło zaczęło się toczyć. Jedynym sposobem mogącym przyczynić się do powstrzymania tego procesu jest przełożenie akcentu z wielkości podatku na jego ściągalność. Ale to już całkiem inna bajka...
Chrześcijanie powołani są do zmiany świata. Tylko my możemy pokazać iż można być uczciwym przedsiębiorcą, pracownikiem, handlowcem. Nie zamierzam nikogo czarować - choć generalnie rzetelność w interesach popłaca, jednak nie zawsze i w każdym przypadku reguła ta przełoży się na szybkie bogactwo. Jednak jeżeli nie my, to kto ?

Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata./Kazanie na górze/


Strona główna  Podstrona  Napisz do mnie