Niepotrzebna polemika

Tekst niniejszy jest próbą zbadania tez podniesionych przez p.Krzysztofa Jankowiaka w polemice "Zagubiony katolicyzm ?"

(http://analizy.biz/apologetyka/index.php-option=com_content&task=view&id=1022&Itemid=52.htm) opublikowanym na "Apologetyce" w reakcji na serię artykułów n/t pewnych wątpliwości dotyczących treści zawartych w materiałach formacyjnych Ruchu Światło-Życie.

Początkowo nie chciałem odnosić się do podniesionych wobec mnie zarzutów o przeinaczenia, prosząc o skomentowanie głównych, merytorycznych tez mojego artykułu (patrz http://analizy.biz/apologetyka/index.php-option=com_content&task=view&id=833&Itemid=52.htm ). Niestety nie tylko polemika taka nie nastąpiła, ale dodatkowo brak mojej reakcji na zarzuty stał się pretekstem do nie ustosunkowania się do  meritum - co więcej p.Krzysztof posunął się do publicznego (na forum dyskusyjnym) zarzucania mi kłamstwa, rzekomo wykazanego w jego polemice.

W takiej sytuacji zdecydowałem się zareagować i dokonać publicznej analizy postawionych mi zarzutów - czego owocem jest niniejszy tekst.

Muszę jednak powiedzieć że czynię to bez satysfakcji, przymuszony stworzoną przez p.Jankowiaka sytuacją - zdecydowanie wolałbym rozmawiać o merytoryce, zamiast "udowadniać że nie jestem wielbłądem". Zwłaszcza że uważam że nie powinniśmy występować z pozycji wrogów, gdyż jesteśmy po tej samej stronie (choć inaczej oceniamy sytuację, lecz chcę wierzyć że nasze cele są zbieżne). Nie dam się bowiem nikomu wyprzedzić w docenianiu osiągnięć zarówno Ruchu Światło-Życie, jak i Odnowy w Duchu Świętym i ruchu Szkół Nowej Ewangelizacji.

To jednak nie oznacza że ruchy te posiadają swoisty "immunitet" - przeciwnie, musimy tym bardziej starać się by nasze narzędzia ewangelizacji (bo to są narzędzia, służebne wobec Kościoła) stawały się coraz lepsze i lepsze i by pozbywały się (ewentualnych) nieprawidłowości.

Uwaga wstepna :

Moja polemika dotyczy jedynie tych fragmentów pisma p. Rzecznika, które zostały skierowane do mnie. Jeśli bowiem w Jego wypowiedzi czytamy:

 

 Nie sposób podejmować jakiejkolwiek refleksji, gdy podczas lektury tekstu co chwilę natyka się na informacje o Ruchu, jego historii czy formacji, które są zwyczajnie nieprawdziwe.

 

...to temat wymaga skrupulatnego sprawdzenia czy faktycznie napisałem nieprawdę, czy też raczej myli się mój Szanowny Adwersarz.

Spróbujmy więc przeanalizować Jego zarzuty wobec mnie punkt po punkcie.

 

Marek Piotrowski przedstawia „Trochę historii Ruchu Światło–Życie”. Jakich to informacji się w nim dowiadujemy?

„W 1978 roku udało się Ruchowi Agape przekonać władze Ruchu Światło-Życie do przekształcenia programu I stopnia oazy tak, by pierwsze dni przeżywane były według schematu ‘czterech praw”.

A naprawdę było tak: 8 grudnia 1975 roku papież Paweł VI wydał adhortację o ewangelizacji w świecie współczesnym „Evangelii nuntiandi”. Adhortacja ta stała się jednym z podstawowych dokumentów źródłowych Ruchu Światło–Życie, jedną z inspiracji do przebudowania programu formacyjnego, włączenia do niego treści ewangelizacyjnych. Drugą inspiracją były wydane przez Stolicę Apostolską w 1972 roku „Obrzędy chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych”, dokument przywracający w Kościele Katolickim katechumenat. Na tym dokumencie oparto formację w Ruchu Światło–Życie nazywając ją deuterokatechumenatem. I trzecią inspiracją były kontakty ekumeniczne z ruchem Agape, którego materiały rzeczywiście również wykorzystano. Zmiana programu formacyjnego nastąpiła w 1977 r. W książce Dariusza Cupiała, na którą Marek Piotrowski się powołuje, jest to wszystko dość dokładnie omówione.

 

Zwracam uwagę, że p.Krzysztof potwierdza tu fakt inspiracji materiałami ruchu Agape - a więc to co napisałem (nie wypowiadałem się bowiem o tym jak powstał Ruch Światło Życie, lecz o tym w jaki sposób program głoszenia kerygmatu został w 1978 roku przekształcony według dokumentów protestanckich - tj. ruchu Agape).

Zobaczmy może jak zostało to opisane [1] (wszystkie podkreślenia w cytowanych tekstach pochodzą ode mnie):

 

Ogólną wizję program formacyjny RŚŻ zawdzięcza oryginalnemu odczytaniu przez ks. Blachnickiego watykańskiego dokumentu OICA. Uderza jednak fakt, że cały kilkunastomiesięczny okres podstawowej formacji deuterokatechumenalnej RŚŻ, w mniejszym lub większym stopniu, przygotowany został na bazie materiałów ruchu CCC. W największym stopniu, z doświadczeń i pomocy ruchu CCC skorzystano we wstępnym okresie formacji (preewangelizacji). Wymienić tu można: metody ewangelizacji indywidualnej, rekolekcje ewangelizacyjne, praca w grupach postewangelizacyjnych (konspekty 4 spotkań nad Ewangelią Łukasza i 8 spotkań nad Ewangelią Jana). Droga piętnastu dni oazy rekolekcyjnej I stopnia, otwierającej okres deuterokatechumenatu właściwego, w dużym stopniu jest owocem asymilacji doświadczeń ruchu Agape. Tu warto wymienić przynajmniej niektóre kluczowe punkty programu oazy, których geneza ma taki charakter: "Cztery prawa życia duchowego" (na których oparto pierwszy cykl programu tej oazy, dni 1-4), metoda i treść rozmów ewangelicznych w małych grupach , które poruszają m. in. kwestie odkrycia boskości Chrystusa, życia kierowanego przez Chrystusa, podstaw chrześcijańskiej pewności, działania Ducha Świętego, zasad "duchowego oddychania", odpuszczania grzechów przez wiarę w krzyż Chrystusa.

Poprzez ruch Agape do programu oazy trafiły również tematy biblijne o nowym narodzeniu[..]

Oczywiście - nie o nowym narodzeniu przez Chrzest Święty...

 

Jednak z artykułu na „Apologetyce” czytelnik nie dowie się ani o wpływie adhortacji „Evangelii Nuntiandi” ani o „Obrzędach chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych”. Pozostają „działania aktywistów protestanckich” jako jedyny powód zmian i jedyna inspiracja.

 

To Prawda - proszę jednak spojrzeć na tytuł i tematykę artykułu, który miał za zadanie przeanalizowanie wpływów protestanckich w kilku ruchach katolickich (bynajmniej nie jedynie w Oazie) i nie miał ambicji ani opisywania historii Ruchu sprzed "reformy" z 1977 roku (tytuł rozdziału nie brzmi - jak to sugeruje p.Krzysztof - "Trochę historii Ruchu Światło Życie"...) ani też omawiania formacji Ruchu w ogóle (ani - żeby było jasne - dyskredytacji Ruchu). Bowiem jeśli czytam [2]:

Odnowa programu oaz rekolekcyjnych Ruchu Światło-Życie, dokonana w roku 1977, polegała przede wszystkim na silnym zaakceptowaniu nurtu ewangelizacyjnego w programie formacyjnym Ruchu. Było to z jednej strony wynikiem inspiracji Adhortacją Pawła Vl Evangelii nuntiandi, z drugiej strony współpracy z ruchem ewangelizacyjnym Agape

to nie niepokoją mnie "papieskie", lecz protestanckie inspiracje. P.Jankowiak, być może kierowany przyzwyczajeniem Rzecznika Ruchu potraktował mój artykuł nie jako element troski o kształt Ruchu, lecz jako atak na Światło-Życie - stąd być może odniesienia do problematyki w ogóle nie poruszanej w moim opracowaniu.

 

Pisze dalej Marek Piotrowski: „Niekiedy dokonywano pewnych zmian, aby ‘ochrzcić po katolicku’ program CCC – np. do ‘dziesięciu kroków Nowego Życia’ (Nie mylić z ‘czterema prawami życia duchowego’) wprowadzono temat ‘Kościół”.

To zdanie jest szczególnie bulwersujące. Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak „dziesięć kroków Nowego Życia”. Autorowi chodzi o „Kroki ku dojrzałości chrześcijańskiej”. Błąd w nazwie to jednak zupełny drobiazg w porównaniu z pozostałymi przekłamaniami.

„Kroki ku dojrzałości chrześcijańskiej” to nazwa programu formacyjnego wprowadzającego „Drogowskazy Nowego Człowieka” — zasady życia Ruchu Światło–Życie. Ani ten program ani „Drogowskazy” w ogóle nie wywodzą się z CCC! Podstawowym źródłem „Drogowskazów” jest „Nasz program” — wcześniejszy program dla lektorów, sformułowany w 1971 roku. Jest tutaj pewna inspiracja CCC — mianowicie ks. Blachnicki zaczerpnął stamtąd koncepcję całościowego spojrzenia na program jako na kroki ku dojrzałości (powtarzając niemal dosłownie nazwę używaną w CCC). I tylko tyle.

 

I znowu odwołam się do [1]:

Rzadziej dostrzegany, ale również wyraźny ślad współpracy ekumenicznej znaleźć można w kolejnym, ponad sześciomiesięcznym okresie deuterokatechumenatu, który nazwano "Programem 10 kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej". Nie doszłoby do powstania tego ważnego dla RŚŻ studium formacyjnego, gdyby członkowie ruchu CCC nie zapoznali ks. F Blachnickiego z programem pracy swych małych grup noszących niemal identyczną nazwę: , Ten Basic Steps Toward Christian Maturity" ( dziesięć podstawowych kroków do dojrzałości chrześcijańskiej). Program "Ten Basic Steps" zawiera cykl studium Słowa Bożego połączony z zastosowaniem go w życiu. Obok tematycznego studium biblijnego znaleźć w nim można teksty uzupełniające wykład doktryny chrześcijańskiej, głównie o charakterze apologetycznym. Powyższe materiały opracowane przez braci z ruchu Agape spotkały się z zainteresowaniem w centrali RŚŻ. Również w tym wypadku praca ks. Blachnickiego i jego współpracowników nie polegała na delikatnej "operacji plastycznej, ale na przeszczepieniu" pewnych tylko elementów. Niżej zamieszczone zestawienie tematów poszczególnych kroków w wydaniu ruchu CCC i RŚŻ najlepiej to zilustruje.

Dziesięć podstawowych kroków do dojrzałości chrześcijańskiej (wersja CCC)

Dziesięć kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej (wersja RŚŻ)

Jezus Chrystus

Jezus Chrystus

Życie obfite

Niepokalana

Duch Święty

Duch Święty

Modlitwa

Kościół

Pismo Święte

Słowo Boże

Posłuszeństwo

Modlitwa

Świadectwo

Liturgia

Odpowiedzialność

Świadectwo

Stary Testament

Nowa kultura

Nowy Testament

Agape

 

Powyższe zestawienie wyraźnie wskazuje na istnienie szeregu wspólnych punktów obu programów. Dowodzi nadto, że autor wersji oazowej kierował się własną wizją teologiczną. Z drugiej strony powtarzanie się tematów nie oznacza, że zostały one ujęte w sposób identyczny. Brak zaś pewnych tematów z wersji CCC po stronie RŚŻ nie oznacza, że nie uwzględniono ich na innym etapie deuterokatechumenatu.

 

Także na stronie oazy [3] możemy przeczytać :

 

"Również wyraźny ślad współpracy i wymiany doświadczeń Ruchu Oazowego i Ruchu Agape jest "program 10 kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej". Jest to adaptacja bardzo podobnego programu "Ten Basic Steps..." Porównanie jednej i drugiej wersji najlepiej ukaże sposób wykorzystania pomysłu Dziesięciu Kroków do warunków i rzeczywistości Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce."

 

Podobnych źródeł jest calkiem sporo - nie jest jednak moją ambicją przywołanie tu ich wszystkich. Oczywiście NIGDY nie twierdziłem że róznice ograniczają się do zmiany nazwy p."Kościół" (wyraźnie zaznaczyłem że jest to przykład) - jednak twierdzenie p. Krzysztofa że  „>>Drogowskazy<< w ogóle nie wywodzą się z CCC" wygląda na nieuzasadnione.

 

Idźmy dalej. Według D. Cupiała, protestanci wzięli na siebie odpowiedzialność w trzech obszarach, „treści kerygmatu, jego ujęcia w postaci materiałów formacyjnych, metod ewangelizacyjnych” czyli w praktyce za całość ewangelizacji.

Ten ostatni wniosek wyprowadza już Marek Piotrowski.

Rzeczywiście - jest to mój wniosek (co chyba nie powinno dziwić w artykule mojego autorstwa ?) - chciałbym jednak spytać za co jeszcze - oprócz

·  treści

·  materiałów

·  metod ewangelizacyjnych

musieliby wziąć odpowiedzialność protestanci, by moj Adwersarz gotów byłby się z moją tezą zgodzić ?

Małe autosprostowanie : informacja o obszarach pochodzi z [4].

Dla porządku dodam od siebie że także formację ewangelizatorów w tzw. Szkołach Ewangelizacji (nie mylić ze współczesnym ruchem SNE) pozostawiono w rękach protestantów :

Niemal całkowicie zdano się tu na Amerykanów z CCC, gdy tymczasem w szczegółach program szkoły wymagał przepracowania i uzupełnienia, aby właściwie korespondować z teologią i życiem Kościoła katolickiego. [1]

W tym kontekście być może dobrze że program SE się nie powiódł...

 

„Protestanci przyjęli rolę nie tyle równorzędnego podmiotu wspólnej ewangelizacji z katolikami, ale pozycję wspierającą działalność ks. Blachnickiego i jego ruch”. „Mija się z prawdą również ten, kto w planie ewangelizacji widzi tylko elementy z ekumenicznego importu. Plan zawierał bowiem szereg elementów oryginalnych”. Dariusz Cupiał podkreśla inspiracje ekumeniczne bardzo mocno, protestuje przeciwko pomijaniu ich w niektórych publikacjach. Ale nie da się uczciwie wyciągnąć z jego książki wniosku, że za całość ewangelizacji odpowiedzialni byli protestanci – skoro pisze coś dokładnie przeciwnego.

 

Nie twierdzę i nie twierdziłem że program ewangelizacyjny składa się wyłącznie z elementów protestanckich (proszę przeczytać ustęp mówiący o wkladzie katolickim) . Jednak jego obrona przez dowodzenie że są w nim takżeI elementy katolickie wydaje mi się nieco chybiona...

Co do przywoływanego na końcu wniosku to jest to ocena ( a nie wniosek)  jak najbardziej ludzi Ruchu, co więcej - jesli wierzyć jak najbardziej oficjalnej stronie RŚŻ nie byli to szeregowi członkowie, ale uczestnicy V Krajowej Kongregacji Odpowiedzialnych.

 

Opinię tę potwierdza i druga strona,  pisząc w "Jednocie" p.Cupiałowi [4]:

Protestanccy sojusznicy oaz wzięli na siebie odpowiedzialność za służbę w dziedzinie kerygmatu w trojakim zakresie. Podali propozycję jego treści, ujęli ją w postaci materiałów formacyjnych dla oaz oraz inicjowali i sugerowali metody samej akcji ewangelizacyjnej.

 

 Protestancki autor artykułu żali się ponadto  na to że współcześnie Ruch Światło Życie  zapiera się tych zapożyczeń (oczywiście autor inaczej ocenia znaczenie owej współpracy...):

Wkład protestantów był tak zasadniczy, iż Dariusz Cupiał pisze: ewangelizacyjne plany ks. Blachnickiego powstawały pod wpływem misji protestanckich i nieco dalej pyta retorycznie: czym byłby RŚŻ, jak wyglądałby jego program, gdyby na pewnym etapie swojej historii - ku zaszczytnemu dla siebie zgorszeniu - nie otworzył się na współpracę z protestantami? Pomimo to współcześni przywódcy oazowi jakby unikali ujawniania tego faktu[4]

 

 

Po wskazaniu protestanckich inspiracji w prowadzonej przez ruch oazowy ewangelizacji Marek Piotrowski stwierdza: Program oazowy przypominał teraz tłumaczenie „z języka protestanckiego” na „katolicki” – i miał cechy takiego tłumaczenia.

Za to, co program oazowy przypomina Markowi Piotrowskiemu, nie mogę odpowiadać. Mogę natomiast wyrazić zdziwienie, że takie skojarzenia w nim budzi program oparty na dokumencie wydanym przez Kongregację Kultu Bożego („Obrzędy chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych”). Trzeba podkreślić, że program oazowy wiernie odtwarza drogę wtajemniczenia opisaną w „Obrzędach”. Oczywiście, „Obrzędy” nie przewidują szczegółów formacyjnych.

 

Jest doprawdy zadziwiające, iż - według słów Pana Krzysztofa - protestanckie "szczegóły formacyjne" zostały wprowadzone jako realizacja dokumentu "Obrzędy Chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych" i , co więcej, z powyższych słów mojego Adwersarza wydaje się wynikać iż były na tym dokumencie... oparte !

Popatrzmy w takim razie na te szczegóły. W pierwszym roku deuterokatechumenatu są to „Kroki ku dojrzałości chrześcijańskiej” — o ich źródłach piszę powyżej. Natomiast w drugim roku mamy kręgi liturgiczne oparte o czytania niedzielne! Trzeci rok to „Droga do wspólnoty” opracowana przez australijską wspólnotę Oblatów Maryi Niepokalanej. To ma być „tłumaczenie z języka protestanckiego”?

 

Mój Szanowny Adwersarz pomija dyskretnym milczeniem pierwsze, najwazniejsze etapy drogi oazowej - mianowicie etapy kerygmatyczne. Muszę więc Go  prosić, by przeczytał jeszcze raz tytuł mojego opracowania : "Kerygmat w kursach ewangelizacyjnych". Co Prawda nawet nie czytając tytułu musiał się zorientować że nie mówię o dalszych etapach formacji oazowej (jaki procent oazowiczów I stopnia - którzy formowali się na protestanckiej wersji Kerygmatu - do niej dotarł ? 5 %, 10 % ?), lecz o błędach w gloszeniu kerygmatycznym.

 

Materiały, w których znajdują się inspiracje protestanckie, w trzyletnim roku formacji obejmują nie więcej niż trzy miesiące (podaję ten czas już naprawdę maksymalnie biorąc pod uwagę wszystkie materiały, których można znaleźć choćby ślad inspiracji CCC — ewangelizacyjne, rekolekcyjne, postoazowe). Marek Piotrowski nie pisze jednak o tych tylko materiałach a o CAŁYM programie Ruchu. W każdym razie nigdzie nie wskazuje, aby czynił jakieś rozróżnienia, a uważam że jego zdania trzeba traktować ściśle — podobnie jak bardzo ściśle wszyscy autorzy „Apologetyki” traktują oazowe podręczniki dokonując rozbioru poszczególnych zdań czy analizy znaczenia poszczególnych wyrazów.

 

No cóż, o zakresie artykułu informuje choćby jego tytuł...

Skoro jednak p.Krzysztof wywołał (nie poruszany przeze mnie w opracowaniu) temat dalszej formacji w Ruchu, to znów odwołam się do cytatu [1]:

 

Brak zaś pewnych tematów z wersji CCC po stronie RŚŻ nie oznacza, że nie uwzględniono ich na innym etapie deuterokatechumenatu. Pewne treści z kroku II nt. "Życia Obfitego" znaleźć można we wspomnianym konspekcie "11 rozmów ewangelicznych" oraz programie OŻK I stopnia; podobnie ma się rzecz z problematyką kroku IX i X, którą formacja RŚŻ interesuje się na swój sposób odpowiednio w programie OŻK II stopnia, 11 kręgów biblijnych i OŻK III stopnia.

 

Inna rzecz że, nawet jeśli byłyby to tylko trzy miesiące ( a tak jak widać nie do końca jest...) , to dotyczy to pierwszych trzech miesięcy.

I są to  miesiące obejmujące największą grupę osób (na dalsze etapy wspina się dużo mniejsza grupa, zaś reszta pozostaje z treściami wprowadzonymi w owych "trzech miesiącach" - zwlaszcza że obejmują one także pierwszą Oazę Nowego Życia, a więc najsilniejsze przeżycie w całym programie formacyjnym, niejednokrotnie - także w materiałach Ruchu - utożsamianą z inicjacją !

Aby być sprawiedliwym - w dalszej części formacji znajdują się stwierdzenia przeczące zacytowanym powyżej. I choc jest to niespójność, dobrze że podjęto próbę "załatania" wymienionych problemów. Niestety jednak nie załatano do końca - pierwsze, najważniejsze gloszenie w pierwszych dniach (to, ktore stawia fundament nauczania) wygląda własnie tak jak zacytowałem.

Zresztą nikt nie proponuje uznania materiałów "za w całości złe" (byłaby to bzdura !)  zwracam jedynie uwagę na konieczność poprawienia ich tam, gdzie głoszą nauki protestanckie (ew. są w tym względzie nieprecyzyjne). Nie może być żartów tam, gdzie dotyczy to formacji tysięcy - nierzadko młodych i nie znających Biblii - osób.

Dziś wszelkie niejasności są znacznie bardziej szkodliwe niż niegdyś albowiem mamy do czynienia z inwazją grup "wolnokoscielnych" i "nowoprotestanckich" których nauka jest ściśle zgodna właśnie z owymi błędami w materiałach Ruchu i rzeczywiście trochę osób z Ruchu do protestantów przechodzi (a także zdarzają się przejścia całych grup).

 

Kolejne twierdzenie Marka Piotrowskiego: V Krajowa Kongregacja Odpowiedzialnych (KKO) posunęła się do stwierdzenia: „Jesteśmy w sytuacji krytycznej, brak nam własnych kadr, więc w takiej sytuacji powinniśmy współpracować i brać to, co jest dobre”.

We wnioskach Kongregacji nie ma takiego stwierdzenia. I właściwie na tym powinienem zakończyć ustosunkowanie się do tej wypowiedzi autora. Znalazłem jednak zdanie, które Marek Piotrowski przytacza jako „stwierdzenie kongregacji”. Dariusz Cupiał mianowicie dość dokładnie opisuje kongregację, zamieszczając różne wypowiedzi, jakie na niej padły. Przytoczone zdanie jest fragmentem podsumowania pracy jednej z grup. Czyli zdanie wypowiedziane przez jakieś grono (a może tylko przez jedną osobę – podsumowania pracy w grupach sporządza się w ten sposób, by odzwierciedlały różnorodność wypowiedzi) Marek Piotrowski przedstawia jako wypowiedź całej Kongregacji. Nie zauważa przy tym żadnych innych głosów – np. wskazujących na konieczność rozwagi we współpracy ekumenicznej.

No cóż, właśnie taka wypowiedź została - wśród innych, równie ciekawych - podana jako wypowiedź stanowiąca jedną z ocen dokonanych przez V Krajową Kongregację Odpowiedzialnych na oficjalnej stronie oazy[3] (nic nie pisałem o dokumencie końcowym). Proszę sprawdzić. Nic wiecej na ten temat nie mam do powiedzenia.

 

Był taki moment, iż większość biskupów opowiadała się za zawieszeniem Ruchu Światło-Życie. To, że do tego nie doszło, Oaza zawdzięcza najprawdopodobniej wstawiennictwu jednego z biskupów.

To kolejny cytat z artykułu Marka Piotrowskiego. Wchodzimy tu właściwie w sferę plotek i domysłów. Nie jest tajemnicą, że ruch oazowy jako rzeczywistość nowa budził różne kontrowersje i nie wszyscy biskupi byli mu przychylni. Ale taka sytuacja, w której tylko „jeden biskup” wstawił się za ruchem ratując go w ten sposób? Któż miałby być tym „jednym biskupem”?

Mój Adwersarz dyskutuje z opinią jakiej nie wyraziłem. Nie twierdziłem bynajmniej by "tylko jeden biskup" był za Ruchem a jedynie że wstawiennictwo tego konkretnego biskupa było elementem decydującym.

Poniewaz Pan Rzecznik sam wspomina o roli biskupa Miziołka, więc rozumiem że kwestią do rozstrzygnięcia jest tu czy "większość biskupów" była za czy przeciw.

Na ten temat pisze - relacjonując pracę Dariusza Cupiała - Tadeusz Zieliński w "Magazynie teologicznym Semper Reformanda":

[ks.Blachnicki]"Nie wycofał się nawet w obliczu groźby zawieszenia Ruchu Światło-Życie, za czym opowiadała się większość biskupów. Przeciwny tym zamiarom był bp Władysław Miziołek, któremu oazy zawdzięczają najprawdopodobniej kościelną zgodę na dalszą egzystencje (s. 41-42)."

 

Również ks. biskup Dembowski, wspominając tamte wydarzenia, napisał ( podkreślenie moje) [5]:

Wiele lat temu, na początku działania Ruchu Światło-Życie, zwrócił się do mnie biskup Władysław Miziołek, wówczas Przewodniczący Komisji Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski, z prośbą, bym zapoznał się z materiałami przeciw i za Ruchem Światło-Życie i wyraził swoją opinię, ponieważ w dniu następnym na Zebraniu Konferencji Episkopatu Polski miała odbyć się na ten temat dyskusja. Były nawet głosy, że trzeba zakazać tej formy duszpasterstwa. Argumentem podstawowym było przekonanie, iż metoda "Oazowa" jest baptystyczna w swojej zasadniczej osnowie, co grozi zacieraniem różnic, a nawet odejściem od Kościoła uczestników "Oaz". Ja opowiedziałem się za "Oazami", bo nie w metodzie, lecz w treści jest problem.

Pomogłem w ten sposób biskupowi Miziołkowi, który był za "Oazami", ale wsparcie bezstronnego głosu mu się przydało i Ruch Światło-Życie otrzymał wtedy aprobatę Konferencji Episkopatu oraz biskupiego opiekuna.

W opracowywanych potem programach bardziej podkreślano katolickie elementy.

 

Kolejne zdanie dotyczy kwestii pobocznej, niemniej dobrze ilustruje, na ile tezy Marka Piotrowskiego mają odbicie w rzeczywistości. Przekonanie o niemożności korekty programów bez udziału ks. Blachnickiego – zresztą potem podjęto starania wszczęcia procesu beatyfikacyjnego, więc nawet „nie wypadało” kwestionować jakiegokolwiek elementu zatwierdzonych przez niego rekolekcji.

Czytając tę wypowiedź i przypominając sobie wszystkie toczące się od lat dyskusje na temat zmian programu, mogę tylko już westchnąć. Oazowe programy formacyjne są przedmiotem korekt od wielu lat. Dokonywano ich już zresztą za życia ks. Blachnickiego (po jego wyjeździe na Zachód). Oczywiście — nie dokonuje się wielkich rewolucji, bo te programy są naprawdę dobre. W praktyce też okazuje się, że łatwo wskazywać niedostatki czy potrzeby zmian, natomiast przygotować jakąś rzeczywiście dobrą propozycję o wiele trudniej. Stąd też w ruchu oazowym często więcej jest mówienia o potrzebie zmian niż tych zmian rzeczywiście się przeprowadza. Niemniej podejście do programów Założyciela jest dokładnie przeciwne niż przedstawia to autor. Traktujemy je z ogromnym szacunkiem, ale jesteśmy otwarci na ich zmienianie. To właśnie jest zgodne z duchem ks. Blachnickiego zawsze otwartego na znaki czasu.

 

 

Proszę wybaczyć, ale moje ostatnie doświadczenia do opublikowaniu artykułu- ataki personalne na moją osobę, zamknięcie wątku na forum Oazy, wreszcie to że Rzecznik Ruchu nie podjął dyskusji merytorycznej lecz ograniczył się do próby zdyskredytowania adwersarzy zdają się przeczyć powyższej wizji.

Zdanie o przekonaniu o niemożności zmiany programu (mimo widzenia takiej potrzeby) ponieważ  "ks.Blachnicki nie żyje" usłyszałem na własne uszy w czasie uczestnictwa w Ruchu - i myślę że jest to doświadczenie wielu osób które składały jakieś wnioski do Centrali.


O możliwości weryfikacji niektórych opinii ks.Blachnickiego nawet nie wspominam - jest to w Ruchu uważane za herezję (żeby nie było niedomówień : mam wielki szacunek do Wielkiego Ewangelizatora i uważam że połozył niesamowite wręcz zasługi dla polskiego Kościoła. To jednak nie oznacza iż nalezy Jego pisma czytać jak Ewangelię !)

 

(Pomijam kwestie skierowane do pozostałych autorów - kto ciekaw, zapraszam do odpowiedzi ks.dr hab. Siemieniewskiego na "Apologetykę" :

http://www.apologetyka.katolik.net.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1024&Itemid=111

http://www.apologetyka.katolik.net.pl/index.php?option=content&task=view&id=832

)

Zacznijmy więc od chrztu. Zarówno Marek Piotrowski jak i ks. Andrzej Siemieniewski wyrażają troskę o to, że program formacyjny skutkuje pomniejszeniem roli chrztu. Chrzest został sprowadzony do jednego z tradycyjnych, martwych i nieprzełomowych obrzędów — pisze Marek Piotrowski. Chrzest jest drugorzędnym tematem — stwierdza ks. Siemiewski. To tylko przykładowe zdania, na temat pomniejszania roli chrztu obaj autorzy piszą bardzo dużo.

Żaden jednak z nich ani słowem nie wspomina, że na oazie I stopnia ma miejsce odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych! Odbywa się ono wieczorem X dnia rekolekcji podczas nabożeństwa nawiązującego do Wigilii Paschalnej. Odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych jest jednym ze szczytów dni oazy I stopnia.

 

Niestety jednak znaczenie przykladane do owego odnowienia nie jest ani w połowie takie ,jakie rezerwowane jest do praktyki (nowej nawet jak na protestantyzm) "przyjęcia Jezusa i ogłoszenia go swoim zbawicielem". I nic dziwnego, bo w - przyjetej od protestantów - logice ewangelizacji pierwszych, najwazniejszych dni Oazy to właśnie owo "przyjęcie" jest traktowane jako obrzęd inicjacyjny.

Podręcznik Oazowy potwierdza tę logikę, przywiązując objęcie Bożym Planem Zbawienia nie do Chrztu, lecz do owego "wyznania":

„Spotkanie z Chrystusem i przyjęcie Go jako osobistego Zbawiciela i Pana jest równoznaczne z tym, co nazywa Ewangelia nowymi narodzinami. Stanowi to problem kluczowy rozmowy Chrystusa z Nikodemem: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego» (J 3,5)”].

 

Wynika to zarówno z moich osobistych obserwacji na Oazie, jak rownież obserwacji hierarchii wartości byłych "oazowiczów" i wreszcie z analizy materiałów oazowych zamieszczonej w artykułach, na które Pan Rzecznik odpowiada (niestety jednak unikając rozmowy o konkretach).

Zresztą nawet osoby funkcyjne w Ruchu traktują owo "przyjęcie Jezusa" jako obrzęd inicjacyjny. W tekstach referatów spotyka się takie stwierdzenia jak np. :

 

Każdy uczestnik Ruchu po ewangelizacji, a więc po przyjęciu Jezusa jako swego osobistego Pana i Zbawiciela, dalej uczestniczy w formacji - w grupie uczniów Jezusa.[6]

 

A więc po ewangelizacji następuje inicjacja - tj. "przyjęcie Jezusa jako swego osobistego Pana i Zbawiciela" po ktorej jest już formacja ( w tym przywolywany przez Pana Krzysztofa dzień X i odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych)

 

Również u żadnego z autorów nie przeczytamy nic na temat nabożeństwa światła i wody. Odbywa się ono w czwartym dniu (dniu przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela!), kończy się procesją z zapalonymi świecami do figury Matki Bożej i źródła. Nie mówi się tam wprawdzie wprost o chrzcie, ale nawiązanie do symboliki chrzcielnej jest oczywiste.

Z kolei nabożeństwo światła i wody to nie jedyne pominięcie odnoszące się do IV dnia. Na temat przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela obaj autorzy rozpisują się obszernie. Tyle, że można z ich tekstów dowiedzieć się nieco dziwnych rzeczy. Dla Marka Piotrowskiego przyjęcie Jezusa odbywa się w formie „paraobrzędu” czy po prostu „obrzędu”. To, że program rekolekcji żadnego obrzędu nie przewiduje, to zupełny drobiazg.

 

Ks. Siemieniewski pisze natomiast, że przyjęcie Jezusa odbywa się podczas osobistej modlitwy. Gdyby ktoś przeczytał tylko uwagi do Namiotu Spotkania (tak w Ruchu Światło–Życie nazywa się osobistą modlitwę), mógłby przyznać mu rację. Rzeczywiście proponuje się, by uczestnicy rekolekcji podczas modlitwy prosili o to, by Jezus był Panem ich życia. Tyle, że… na tym się nie kończy. Podczas Eucharystii odprawionej wieczorem, poprzedzającej wspomniane nabożeństwo światła i wody, następuje szczególne wyakcentowanie Komunii św. Jest specjalny komentarz, podejście do Komunii z zapalonymi świecami. O tym ks. Siemieniewski (i oczywiście Marek Piotrowski) nie wspomina ani słowem. Później zaś w toku dyskusji na forum dziwił się, gdy przytoczono „Uwagi w sprawie realizacji programu oaz rekolekcyjnych” – było tam napisane, że przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela następuje w momencie przyjęcia Komunii św. Jakoś to nie pasuje do założonej tezy o protestantyzacji, prawda?

 

Jestem w kłopocie co odpowiedzieć - bowiem p. Krzysztof jednym tchem twierdzi iż "żadnego obrzędu nie ma" po czym opisuje szereg obrzędów (od tych nad wodą po te na Mszy Świętej) które łączy jedna wspólna cecha - są związane z "przyjęciem Jezusa jako...".

I nic dziwnego, skoro w podręczniku czytamy :

"Życiodajne spotkanie z Chrystusem nastąpi wtedy, gdy przyjmiemy Jezusa w sposób świadomy, wolny i osobisty jako swojego Zbawiciela i Pana. Wtedy dopiero […] zostaniemy objęci Bożym planem przygotowanym dla naszego życia. Wtedy, gdy dokonamy tego osobistego przyjęcia Chrystusa, wypełni się obietnica: «Wszystkim tym, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi» (J 1,12)”.

 

W innym miejscu podręcznik stwierdza

Osobiste spotkanie z Chrystusem to równocześnie nasze nowe narodziny. Ten, kto w sposób osobisty przyjął Chrystusa, może powiedzieć: narodziłem się na nowo”

 

W innym miejscu podręcznika dowiadujemy się kiedy następuje zbawienie :

Oto pierwszy etap (stopień): Zbawienie. Kiedy osiągamy ten etap, wspinamy się na pierwszy stopień? Gdy przyjmiemy Chrystusa wiarą jako swojego osobistego Zbawiciela.

 

Pozostaje zapytać : co w takim razie z wszystkimi, którzy nie dokonali oficjalnego "przyjęcia wiarą Jezusa jako swojego osobistego zbawiciela"  na Oazie Nowego Życia, a są ochrzczeni, żyją po chrześcijańsku, modlą się i praktykują ? Czy oni "nie narodzili się na nowo", nie są chrześcijanami, nie są objęci Bożym planem i nie są dziećmi Bożymi ?

A co z ludźmi z poprzednich wieków (forma "przyjęcia Jezusa jako osobistego zbawiciela" ma niecale 200 lat !) ?

 

Wypada jeszcze dodać, że temat chrztu wraca w toku dalszej formacji — na II stopniu jest nabożeństwo Paschy wprost oparte na Wigilii Paschalnej, również z odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych. Szczytem formacji jest Triduum Paschalne przeżyte w formie rekolekcyjnej. O chrzcie mówi również pierwszy dzień oazy III stopnia. Tak wygląda ów „drugorzędny” czy „pominięty” sakrament.

 

Jak już pisałem, zająłem się w artykule - zgodnie z jego tytulem - treściami kerygmatycznymi. Nie ma wątpliwości że Chrzest nie jest centrum w dniach kerygmatycznych Oazy Nowego Życia. To są naprawdę bardzo ważne dni i treści podczas nich wpojone pozostają na długo głównym tworzywem chrześcijaństwa oazowiczów.

O czym jeszcze autorzy „Apologetyki” nie piszą? Skoro kwestionują treść przekazu ewangelizacyjnego w Ruchu Światło–Życie, wydawałoby się oczywiste, że pokażą, jaki powinien być przekaz katolicki. Pokażą przez odwołanie się do mówiącego na ten temat dokumentu kościelnego czyli adhortacji „Evangelii nuntiandii”. Marek Piotrowski cytuje tę adhortację bardzo obficie, ale akurat tej kwestii w ogóle nie przywołuje.

 

 Artykuł z którym sie Pan zapoznał jest jedynie fragmentem ponad rocznej dyskusji nad treściami kerygmatycznymi - zarówno tymi okreslanymi choćby przez Komisję Episkopatu pod przewodnictwem ks.bp. Świerzawskiego, jak i tymi przyjetymi w Oazie i ruchach z protestantyzmu - niestety jednak dopiero cień krytycznej uwagi o Oazie jest w stanie zwrócić uwagę Ruchu na dyskusję o ewangelizacji i jej kształcie...

 

A papież Paweł VI pisze: „Ewangelizować znaczy przede wszystkim świadczyć zwyczajnie i wprost o Bogu objawionym przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym; świadczyć że Bóg umiłował ten świat w Synu swoim, w Słowie Wcielonym dał wszystkim rzeczom istnienie a ludzi powołał do życia wiecznego (…) Ewangelizacja będzie zawsze zawierać – jako fundament, centrum i szczyt całego swego dynamizmu – także to jasne stwierdzenie: w Jezusie Chrystusie Synu Bożym, który stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał, ofiarowane jest każdemu człowiekowi zbawienie jako dar łaski i miłosierdzia Bożego” (n. 26, 27). Czy przypadkiem te właśnie treści nie są zawarte w „Czterech prawach duchowego życia”?

 

Panie Krzysztofie, na pewnym poziomie ogólności można powiedzieć że tak szeroko zdefiniowane chrześcijaństwo jest zawarte w każdym wyznaniu, ba ! w kazdym odlamie chrześcijaństwa. Proponuję aby dyskusja toczyla się na poziomie konkretów, a nie tego typu ogólnych sformułowań.

Sytuacja jest podobna jak w sprawie Encykliki Redemptor hominis, na ktorą Ruch się także powołuje [1]:

Czytelnik wspomnianego podręcznika nie dowie się nic nt. ekumenicznej genezy planu, a jedynie, że ma on swe bezpośrednie źródło w encyklice Redemptor hominis - co jest półprawdą . O ile wspomniana encyklika dostarczyła pewnego ogólnego impulsu do podjęcia czegoś nowego, to lwia część praktycznej strony planu była zręczną asymilacją doświadczeń ekumenicznej kampanii ewangelizacyjnej ruchu CCC "Here`s Life" oraz "I found it'. Ruch Agape udostępnił centrali oaz swój kilkutygodniowy program umożliwiający przygotowanie i przeprowadzenie masowej ewangelizacji ze specjalnie przygotowanym filmem Jezus.

 

 

Dziwię się również, że ani ks. Siemieniewski ani Marek Piotrowski w ogóle nie wspominają, że podnoszone przez nich zarzuty i obawy były już przedmiotem badania Kościoła hierarchicznego. Wspomniałem o wypowiedzi bpa Miziołka, skądinąd dość ostrej w tonie wobec osoby, która zarzuty postawiła. Marek Piotrowski dokonał super ekwilibrystyki – wydarzenie, w którym Kościół potwierdził współpracę ekumeniczną Ruchu, przedstawił właściwie jako zarzut. A trzeba powiedzieć, że była jeszcze jedna wypowiedź na temat programu formacyjnego. Bp Tadeusz Błaszkiewicz jako odpowiedzialny za Krajowe Duszpasterstwo Służby Liturgicznej powołał komisję, w skład której oprócz niego weszli ks. Stanisław Nagy (obecny kardynał), o. Augustyn Jankowski i ks. Wojciech Danielski. Komisja dokonała przeglądu materiałów formacyjnych ruchu oazowego i udzieliła im swej aprobaty.

Oczywiście takie wypowiedzi nie są ostateczne, można się z nimi nie zgadzać. Jednak zupełne ignorowanie głosu Kościoła przez osoby, które głoszą, że bronią ortodoksji katolickiej, wydaje mi się nieco dziwne.

 

Raczy Pan mijać się z faktami, bowiem sam Pan zacytował iż przywoływałem fakt akceptacji Ruchu jako takiego przez odpowiednią komisję, zaś ks.Siemieniewski nawet wspominał o pozytywnym stosunku papieża do oazy. Błędem jednakże byłoby traktowanie owej zgody jako swoistej "kanonizacji" materiałów.

Co więcej, dziś dysponujemy pewnymi nowymi faktami, i to faktami niepokojącymi : mianowicie wiedzą o pewnej podatności uczestników i wspólnot Ruchu - zwłaszcza w odmianie charyzmatycznej - na odejścia z Kościoła. I sądzę że Ruch powinien już dawno się z tym problemem zmierzyć, zamiast koncentrować wysilki na próbach pacyfikacji osób które usiłują na pewne niewygodne fakty wskazać.

Ile osób musi odejść, by Ruch przestał uważać problem za "marginalny" ?

 

(Dalej p. Rzecznik był łaskaw zaatakować ks.Siemieniewskiego - myślę że moja polemika w tym wzgledzie jest zbędna. Chciałbym jedynie dac wyraz swemu zdziwieniu że przedstawiciel Ruchu, mając świadomość  wpływu oazy na formację tysięcy, jesli nie milionów osób pyta o badania na temat odejść do protestantów osobę z zewnatrz. Czy to mozliwe by przelożeni Ruchu  nie zadali sobie trudu zorientowania się w tak palącej kwestii ?)

 

Gdy przystępowałem do pisania tego tekstu, miałem szczery zamiar podjąć dyskusję z tezami autorów „Apologetyki”. Nie sądziłem jednak, że tyle miejsca (i czasu) zajmie mi samo prostowanie faktów i zwracanie uwagi na pominięcia. Trochę szkoda, bowiem wizja ewangelizacji, Kościoła, jego obecności w świecie jaką prezentują autorzy „Apologetyki” jest w istotnych miejscach rażąca inna od mojej. Byłoby więc o czym podyskutować. Jest to jednak, jak widać, temat na odrębny artykuł – tu trzeba poprzestać na sprostowaniach. Nieuchronnie jednak nasuwa mi się pytanie: czy gdyby tezy autorów były prawdziwe, trzeba by do ich wykazania uciekać się do aż takich manipulacji?

 

Pan Krzysztof chętnie zarzuca adwersarzom nieprawdę - jak jednak z powyższego widać właściwie żaden z zarzutów się nie potwierdził (co najwyżej różnimy się w ocenie pewnych zjawisk). Ale, parafrazując starożytnych, "Któż będzie prostował prostujących ?".

 

Z przykrością napisałem powyższy tekst  ( bowiem gentelmani ponoć o faktach nie dyskutują a tego typu dyskusja sprowadza nas do pozycji przeciwników - a wciąż wierzę że celem obu stron jest dobro Ruchu i w ogóle ewangelizacji). Proponuję - po raz kolejny - przejście do dyskusji merytorycznej o przedstawionych tezach.

Nie chodzi bowiem o to by :

·  zniechęcac do Ruchu Światło Życie

·  kwestionować jego dokonania

·  inputować złą wolę

·  gasić "Ducha Ewangelizacji"

·  sprzeciwiać się świadomej deklaracji wiary

·  sprzeciwiać się "wyznaniu Jezusa" jako praktyce nawróceniowej i przebudzeniowej (ale nie inicjacyjnej !)

·  deprecjonować dorobek ks.Blachnickiego

 

 

 

Marek Piotrowski

Odwołania :

[1]

-

http://rnz.org.pl/index/?id=25df35de87aa441b88f22a6c2a830a17

[2]

-

materiały archiwalne RŚŻ z 1978

[3]

-

http://www.opole.oaza.org.pl/zal-ccc.htm

[4]

-

http://www.magazyn.ekumenizm.pl/article.php?story=20030303093902692&mode=print

[5]

-

http://www.zeszyty.wydm.pl/alfa/debowski.html

[6]

-

ks.Sławomir Ropiak "Referat na podstawie NKO' 94 wygłoszony na I Archidiecezjalnej Kongregacji Ruchu Światło-Życie w Olsztynie dnia 19.11.1994 roku.",