Boże Narodzenie

Boże Narodzenie jest w naszych stronach największym wydarzeniem rodzinnym roku. Jest ono także rocznicą wydarzenia historycznego równie w dziejach świata. Tym zdarzeniem jest Wcielenie - przyjście Boga w postaci człowieka na Ziemie. Co prawda określenie “w postaci” nie jest do końca właściwe - Jezus Chrystus nie był Bogiem “przebranym” za człowieka, nie był ani nie jest jakąś mieszaniną natur, cech czy osób człowieka i Boga. Jezus jako jedyny posiada dwie odrębne natury - pełnie natury boskiej i pełnie natury ludzkiej. Mówiąc wprost, jest w stu procentach Bogiem (Stwórcą i Panem), jest tez w stu procentach Człowiekiem (Żydem, Synem Maryi). Co więcej, te dwie natury są w Chrystusie “niezmieszane”.

Bez przyjęcia ( bo przecież nie pojęcia!) tej prawdy nie sposób zrozumieć wielu miejsc Nowego Testamentu, a zwłaszcza Ewangelii. Są bowiem w biblii miejsca, w których pisze się o Jezusie wprost jako o Bogu [np. J1,1; Hbr 1,8], równym i będącym w jedności z Ojcem [np. J14,9-11], Jezus używa nawet kilkukrotnie w stosunku do siebie znanego ze Starego Testamentu imienia Boga - JESTEM (hebr.Jahwe) [J8,24;28;58 J 13,19 , patrz też Wj.3,14-15], ale są i takie fragmenty, w których Chrystus przemawia jako uniżony, jako człowiek [Mk 13,32]. Wyjaśnienie tego zjawiska znajdujemy liście do Filipian:

“... To dążenie niech was ożywia; ono tez było w Chrystusie Jezusie

On, istniejąc w postaci Bożej

nie skorzystał ze sposobności,aby na równi być z Bogiem

lecz ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi

stawszy się podobnym do ludzi

A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka

uniżył samego siebie,

stawszy się posłusznym aż do śmierci -

i to śmierci krzyżowej.”

/Flp. 2,5-8/

 

W dniu narodzin rozpoczęła się posługa Jezusa [Mt 20,28]. On, Bóg, o którym mówi Pismo “Tyś, Panie, na początku osadził ziemię, dziełem tez rąk Twoich są niebiosa”[Hbr 1,10], przychodzi na świat jako niemowlę, całkowicie uzależnione od swojej Matki i ziemskiego opiekuna. I tak już zostanie. Ten, którego godność jest tak wielka, że żaden z ludzi nie mógłby bezpiecznie spojrzeć na pełnię Jego chwały [Wj 33,19-20] pozostaje przez cały okres swojej ziemskiej młodości posłuszny Świętej Maryi i Józefowi, nad którymi nieskończenie przecież góruje majestatem, mądrością, wszystkim [Łk 2,51]. W końcu, po trzydziestu z górą latach podda się władzy Piłata, urzędnika cesarskiego, który nie jest w stanie dopuścić do siebie myśli , iż stojący przed nim Człowiek jest Tym, od którego wszelka ( a więc i Piłata) władza pochodzi [Rz 13,1].

 

Trudno mi, człowiekowi XX wieku, wieku kultu siły, “pragmatyzmu” (czytaj: skuteczności bez oglądania się na to co słuszne), wieku którego zawołaniem jest “śmierć frajerom !” uwierzyć w FAKT. W fakt, iż właśnie to uniżenie było narzędziem Jezusowego zwycięstwa. Tym bardziej, że wiara taka zmusza do zmiany taktyki wobec dostrzeganego w świecie zła.

Cel nie uświęca środków.Nie ma usprawiedliwienia dla nienawiści, manipulacji i innych metod “światowych”. W te “klocki” szatan zawsze będzie lepszy niz chrześcijanie, bo to jego broń.

Jezus jednak ani nie proponuje nam obojętności wobec zła, ani nie pozostawia nas bezbronnymi. Daje nam broń wypróbowaną , strategię, której skuteczności dowiódł osobiście.

Strategia ta jednak wymaga jednego: aby zwycięstwo było pewne, Boża broń musi być naszą jedyną bronią i sposobem odnoszenia zwycięstwa :

“...I nie ma w żadnym innym zbawienia,

gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia,

w którym moglibyśmy być zbawieni”

/Dz.4,12/

Nie wystarczy przyznać, że mamy zbawienie w Jezusie. Trzeba też wierzyć, iż zwycięstwa poza Chrystusem po prostu nie ma .