Polemika judaistyczna II

Pełny tekst polemiki z autorem artykułu sugerującego, iż chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z judaizmem, a nazwanie Żydów "starszymi braćmi w wierze" jest błędne. Polemika ta została wydrukowana w dużym skrócie w tygodniku "Najwyższy Czas !"

 

Szanowny Panie !

Przykro mi bardzo, ale zmuszony jestem stwierdzić iż Pańskie argumenty na temat stosunku pomiędzy chrześcijaństwem a judaizmem (wyrażone w tekście Polemika judaistyczna) są przysłowiowym strzałem kulą w płot. Pozwoli Pan, iż postaram się omówić niektóre, co bardziej chybione stwierdzenia.

Napisał Pan na przykład :

[...] przywykłem do myśli, że uczniowie Chrystusa ("wszyscy apostołowie byli Izraelitami" - jak Ksiądz podkreśla) stając się chrześcijanami, zerwali z judaizmem; co więcej - Ewangeliści ze św.Pawłem na czele nie tylko zerwali więzy łączące ich z tą religią, ale krytykowali jej wyznawców. Stali się więc antyjudaistami.

 

Otóż fragment ten - z wyłączeniem zacytowanej wypowiedzi księdza - jest całkowicie fałszywy. Już nawet nie chodzi o to, że św.Paweł nie był Ewangelistą. Ani on, ani apostołowie nigdy nie stali się antyjudaistami.

Idzie o to, że chrześcijaństwo nie zastąpiło judaizmu, lecz go wypełniło. Jezus mówi:

Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.

/Ewangelia wg św. Mateusza 5,17/

Bóg między innymi tym się od nas różni, że nie cofa swoich obietnic. Święty Paweł pisze:

 

Pytam więc: Czyż Bóg odrzucił lud swój? żadną miarą! I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z pokolenia Beniamina. Nie odrzucił Bóg swego ludu, który wybrał przed wiekami. /List do Rzymian 11,1-2a/

 

Oczywiście nie znaczy to, iż judaiści nie błądzą. Wręcz przeciwnie - zaniepokojony apostoł pisze o Żydach:

 

Co prawdą - gdy chodzi o Ewangelię - są oni nieprzyjaciółmi [Boga] ze względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni - ze względu na praojców - przedmiotem miłości. Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. /List do Rzymian 11,28-29/

 

Zaś do dumnych ze swojego wybrania chrześcijan - pogan kieruje ostrzeżenie:

 

Jeżeli bowiem zaczyn jest święty, to i ciasto; jeżeli korzeń jest święty, to i gałęzie. Jeżeli zaś niektóre zostały odcięte, a na ich miejsce zostałeś wszczepiony ty, który byłeś dziczką oliwną, i razem [z innymi gałęziami] z tym samym korzeniem złączony na równi z nimi czerpałeś soki oliwne, to nie wynoś się ponad te gałęzie. A jeżeli się wynosisz, [pamiętaj, że] nie ty podtrzymujesz korzeń, ale korzeń ciebie./List do Rzymian 11,16-18/

 

Dziś często się zapomina, iż chrześcijanin to nikt inny, jak duchowy Żyd (Rz 2,28-29). I jedyne - za to poważne - zastrzeżenia do Izraelitów polegają na tym, iż obecni judaiści odeszli od prawdziwego judaizmu (czyli - chrześcijaństwa). To nie chrześcijanie odsunęli się od Żydów, to ci ostatni rozpoczęli prześladowanie chrześcijan. I - jak mówi p.Janusz Korwin-Mikke - tyle.

 

Nawiasem mówiąc zawsze mnie dziwiło, po co w Biblii przedstawiono (w 1 rozdziale) rodowód Jezusa. Wydawało się mi to tekstem nudnym i właściwie zbędnym. Aż kiedyś, "przerzucając" kanały telewizyjne natknąłem się na świadectwo nawrócenia pewnego judaisty. Człowiek ten rozpoczął czytanie Nowego Testamentu od Ewangelii Mateusza i... przeżył szok. W obecnej świadomości rabinistycznej chrześcijaństwo nie wiąże się w żaden sposób (przynajmniej pozytywnie) z narodem żydowskim. Aż tu gość otwiera Pismo Święte i dowiaduje się, że Jezus był ( a właściwie jest !) Królem żydowskim z dynastii Dawida ! Absolutny knockout światopoglądowy !

 

Wracając do sprawy ze Starozakonnymi; są oni oczywiście braćmi odłączonymi przez nie-uznanie Jezusa Chrystusa. Zauważmy jednak, że ich odstępstwo datuje się od czasów nowożytnych. Tak więc słusznie możemy mówić o wspólnych korzeniach wiary.

Żeby całkowicie rozwiać Pańskie wątpliwości, proszę odpowiedzieć sobie na pytanie: jaka wiara była prawdziwa w np. 20 roku przed narodzeniem Chrystusa ?

 

W świetle powyższych wywodów jasne jest również, iż Pańska teza o wyższości "brata starszego" nad "młodszym" jest błędna. Brat "starszy" pierwszy poznał Boga, ale poznał go w sposób dalece mniej pełny, niż ma możliwość uczynić to "brat młodszy". No cóż - nie zawsze starszy wiekiem fachowiec jest lepszy od młodszego, zwłaszcza gdy pojawiają się "nowe technologie"...

 

W dalszym ciągu swojego listu opisuje Pan niezbyt godny sposób odprawienia Mszy Świętej pierwszo-komunijnej, opatrując ów obrazek tekstem "Dla mnie ta msza mszą nie była i żeby nie fukać żonie do ucha w kościele o wpływie ideologii New Age na chrześcijaństwo, wyszedłem". Nie wypowiadam się świadomie o "wpływie New Age" (nie byłem, nie widziałem), lecz problem tkwi gdzie indziej. Otóż, jak na kogoś wypowiadającego się tak autorytatywnie o Kościele wykazał Pan zdumiewająco małą orientacje w temacie. Ważność Mszy Świętej - a więc przemiana chleba i wina w Ciało i Krew naszego Pana - nie ma nic wspólnego z godnością jej odprawiania (ani z moralnością celebransa, jeśli już o tym mówimy). Jezus przywiązał swoją obietnicę do Eucharystii i - nawet gdyby była odprawiana w sposób wręcz bluźnierczy, ale poprawny - jest ona ważna. I niczyje zdanie na temat zachowania wiernych nie ma tu nic do rzeczy.

 

Pominę tu litościwie wypowiedzi na temat "pogańskiej" rzekomo symboliki ryby (jeśli już nie coś poważniejszego, to proponuję przeczytać "Quo vadis ?"). Myślę, że był Pan bliski prawdy, intuicyjnie pisząc "Chyba, że nic już nie rozumiem".

 

Natomiast godne rozważenia są zarzuty, jakie stawia Pan znajomej wspólnocie neokatechumenalnej. Rzeczywiście, pokusa poczucia "wybraństwa" jest największym chyba zagrożeniem zarówno dla tego ruchu, jak i dla "wszelakich Odnów w Duchu Świętym" (jak był je Pan łaskaw określić). Tyle że zagrożenie to dotyczy nie tylko wspólnot, ale także wszystkich grup mocno zaangażowanych w wiarę i poważnie ją traktujących. Ja osobiście bardzo boleśnie odczułem takie postawy demonstrowane wobec mnie przez tzw. tradycjonalistów religijnych. Nie, nie zamierzam przerzucać się z Panem grzechami - zjawisko wszak nie jest nowe. Z kim Jezus toczył najwięcej sporów ? Z pewnymi swego wybraństwa faryzeuszami...

 

Napisał Pan również "[...] nic lub niewiele z tego, co Ksiądz powiedział z ambony nie pasuje mi do mojej religijności". Nie ma większego i bardziej szkodliwego objawu progresizmu niż podejmowanie prób dostosowania Prawdy do swoich pragnień lub "swojej religijności". Stawianie prywatnych wyobrażeń "jak powinna wyglądać religia" ( nie popartych - jak widać - w dodatku solidnym pogłębieniem tematu) nad orzeczenia Kościoła i na tej podstawie formułowanie oskarżeń o "Kapitulanctwo kapłanów katolickich wobec naporu nowoczesności, w tym nowoczesności w sferze myśli i idei" mam nie tylko za nieodpowiedzialne, ale i za niezbyt rozsądne.

 

No cóż, źle jest tylko ganić. Dlatego pozwalam sobie na jeszcze jeden cytat z Pańskiego tekstu :

Celowo użyłem słowa "religijność", aby jeszcze raz zwrócić księdzu uwagę na to, że choć wspólnie z judaistami, buddystami, hinduistami, muzułmanami itd. wierzymy w tego samego jedynego Boga, to nasze religie nie są tożsame. I nie ma w tym nic złego.

Nie jest prawdą, jakoby buddyści i hinduiści wierzyli w tego samego Boga. Nie sądzę też, żeby w rozbieżnościach pomiędzy naszymi religiami nie było niczego złego (bo wówczas po co byłoby się upierać przy byciu chrześcijaninem, i do tego katolikiem ?!!). Niemniej cieszę się, iż podkreślił Pan fakt różności religii. Niestety współcześni mają skłonność do "demokracji religii", co przeczy oczywistej prawdzie, iż PRAWDA JEST JEDNA.

Na szczęście...

 

 

 

/Tekst ( w niepełnej wersji) ukazał się drukiem w tygodniku "Najwyższy Czas !"/